Udany weekend w Pucku

O tym, że w miniony weekend odbywały się regaty o Puchar Polskiego Związku Żeglarskiego nikomu nie trzeba przypominać. Jedna z najważniejszych imprez w kalendarzu żeglarskim za nami.
Impreza niezwykła, prestiżowa, ściągnęła na wodę zatoki puckiej niemałą ilość żeglarzy, w tym również tegorocznych olimpijczyków. Nasi żeglarscy celebrities spisują się w swej roli świetnie i oprócz tego, że są znakomitymi żeglarzami, to są bardzo otwarci, uśmiechnięci, a do tego świetnie radzą sobie wiedząc, że oczy całego polsko-żeglarskiego świata zwrócone są na nich. Pozwólcie jednak, że do nich wrócę nieco później.

Jak to zwykle bywa nawet najdoskonalszy plan ma słabe punkty. Nie inaczej było w moim przypadku, kiedy planowany wyjazd na środę, godzina 23, przeciągnął się z powodu małych(dosłownie) niespodzianek. Owymi niespodziankami były dwa gwoździe, które ktoś – nie wiedzieć czemu- prawdopodobnie ustawił sobie pod kołami mojego samochodu, po czym ja niczego nie świadomy się na nie nadziałem… O awarii dowiedziałem się godzinę przed wyjazdem, kiedy chciałem jeszcze dopieścić estetycznie moją furke i podarować jej SPA w postaci wody, gąbki i płynu. Usłyszałem wówczas dziwne syczenie, które mnie zaniepokoiło. Poszukiwanie wulkanizatora na ostatnią chwilę było nie małym wyzwaniem biorąc pod uwagę fakt, że na zegarze mała wskazówka zbliżała się do liczby 10. Wszystko byłoby prostsze, gdyby sąsiad – wulkanizator – nie miał imprezy w ten dzień i potrafił przynajmniej poprawnie wymówić swoje imię i nazwisko ; ). Na szczęście znalazłem dobrą duszę, która pomogła mi w tym ciężkim momencie i wszystko, a właściwie prawie wszystko, poszło zgodnie z planem. Prawie wszystko, bo na miejscu okazało się, że druga opona również ma małego „przyjaciela”. Szybko jednak uporaliśmy się z problemem i można było wyruszać w trasę. Fakt, że przede mną 4 dni świetnej zabawy rekompensował wszystkie nerwy związane z transportem. Żeby nie przynudzać pomijam już historię z Włocławkiem, w którym miałem nieprzewidziany postój ze względu na awarię skrzyni biegów. Dodam tylko, że awaria nie była groźna i po 2,5 godzinach w serwisie (większość to oczekiwanie na otwarcie) oraz portfelem uboższym jedynie o 50 zł mogłem ze spokojem ruszać w dalszą trasę.

Na miejscu przywitała mnie prawdziwie żeglarska pogoda. Słońce, wiatr 5 bft i szum łopoczących żagli napawały mnie optymizmem na najbliższy miesiąc. Czy to dziwne, że tak mi tego brakowało?

W planach miałem pierwotnie krótką drzemkę, minimum dwu godzinny trening i przygotowanie sprzętu do regat, jednak mój plan wykonałem można powiedzieć w 50-ciu procentach z racji szalonej podróży. Prócz pogody i atmosfery żeglarskiej w ten dzień doznałem jeszcze przyjemnych chwil kiedy przyjechałem na kwaterę. Nie spodziewałem się niczego specjalnego za 35 zł, jednak po przyjeździe na miejsce kopara mi opadła. Jednoosobowy pokój, z wielkim balkonem, telewizorem, Internetem i łazienką był fantastyczny! Przyznam się szczerze, że planując budżet na ten wyjazd przez myśl mi nie przeszło, że doznam tam odrobiny luksusu. Miejsca noclegowe mało popularne wśród żeglarzy, jednak mają wyrobioną renomę. Domyślam się, że zawodnicy tam mieszkający nie chcą zdradzać co to za kwatera z obawy o dostępność miejsc w przyszłym roku. Podpinam się pod to i chcąc za rok mieć równie dobre warunki nie podam nazwy obiektu – sory! : )

Sporo rozpisałem się o podróży, przygodach w jej trakcie i kwaterze, a mało o konkretach. Wybaczcie ale wiecie… żeglarstwo to nieatrakcyjny, nudny i nikomu nie potrzebny sport, więc po co się rozpisywać ;-) . Do rzeczy.
Pierwszego dnia idealne żeglarskie warunku. Powiewała nam dobra czwórka, słońce paliło, wszyscy zadowoleni i nawet komisja jakaś taka śmiechowa zrobiła jeden wyścig więcej niż przewidywano.
Oczywiście nikt nie ma im tego za złe. Nikt oprócz moich nóg, które od 5 lat nie dostały tak w d… uda. Gdyby miały jeszcze siły, to pewnie poszły by do komisji i pobawiły by się w Najmana walczącego z Saletą.
A tak na poważnie to przyjechałem właśnie po to, żeby dostać kość, wypływać dużo godzin i opływać się na „nowej” europie.
Po powrocie na kwaterę przypomniały mi się słowa mojego kolegi z pierwszej pracy, który po ciężkim dniu zwykł mówić: „przida do dom, a jak ciepna zwłokami to mie bydziecie szkrobać”, co po polsku znaczyło tyle, że jest zmęczony i idzie spać.
W drugim i trzecim dniu warunki wiatrowe nieco słabsze, ale wciąż pozwalające na świetne ściganie i złapanie cennego doświadczenia. W całych regatach zrobiłem mega postępy. Z pierwszego dnia, gdzie byłem średniakiem, do ostatniego gdzie deptałem czołówce po piętach. To wszystko za sprawą nieomylnego pana Sławka Kaczmarka oraz chłopaków z Poznania i Wolsztyna, którzy wiodą prym w Europejskiej klasie, i chętnie dzielą się wiedzą ze świeżakami. Po raz kolejny przekonałem się, że Miluś to świetny trener i na Europie zna się jak mało kto! Za cenne wskazówki jeszcze raz serdeczne DZIĘKI!
Nie wiem tylko, czy moja obietnica związana z regatami w Rybniku to wystarczająca rekompensata, ale na pewno jakoś się dogadamy Panie Sławku! ;-)

Przed startem

fot. Paweł Pawlaczyk

Co ciekawe Europa w Polsce ma się całkiem dobrze, chociaż wypadła dawno z programu olimpijskiego. Poziom czołówki jest naprawdę wysoki o czym mam nadzieję przekonamy się podczas mistrzostw świata juniorów. Jestem pewny, że któryś z naszych osiągnie sukces. Głęboko wierzę w Marka Kaczmarka, który w Pucku był niedościgniony, aczkolwiek obserwując pozostałych z czystym sumieniem również mogę powiedzieć, że BĘDZIE DOBRZE. Jedynym mankamentem u niektórych zawodników jaki zaobserwowałem jest brak wiary w swoje możliwości. Dziewczyny i chłopaki więcej wiary, więcej pewności w wasze możliwości, jesteście naprawdę świetnymi zawodnikami! :)

W program zawodów wpisany był wyścig Kredyt Banku dla najlepszej piątku w olimpijskich klasach jednoosobowych w sobotę – drugim dniu. Genialny pomysł, świetna organizacja, a do tego warunki, które umożliwiły ustawienie trasy między główkami portu co stworzyło świetne widowisko dla licznie zebranej publiczności. W klasie Laser Radial triumf odniosła Agata Barwińska, zaś w Finie olimpijczyk na igrzyska w Londynie Piotr Kula. Dla zwycięzców nagroda od sponsora Kredyt Banku – 2 000 zł.
Skoro mowa o olimpijczykach, to obserwując wyniki regat zagranicznych można tylko z optymizmem patrzeć w przyszłość i podziwiać ich za tak szybkie postępy w żeglowaniu. Jestem pewny, że jak nie na tej, to na następnej olimpiadzie Polacy nieźle zamieszają i to w każdej klasie. Na pewno duża tu zasługa sponsora Polskiego Związku Żeglarskiego – Kredyt Banku, który mocno wspiera naszych zawodników.

Emocje powoli opadły, za mną długa droga do domu i powrót do szarej rzeczywistości.
Z tym, że może nie szarej, bo razem ze mną przywędrowała na Śląsk piękna, słoneczna pogoda i mam nadzieję, że będzie mi towarzyszyć jak najdłużej.
Co do planów na najbliższy okres nie będę się rozpisywał. Powiem tylko, że przede mną pewna istotna zmiana w karierze zawodowej i Akademickie Mistrzostwa Polski w czerwcu, na które wyjeżdżam wraz z załogami AWF-u Katowice.
Do zobaczenia,

Mateusz.

 

 

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*